Pomijając fakt, że poszłam po torebkę a wyszłam z bluzką, przedstawiam zakupowe żale:
Poważnie, nigdy nie lubiłam chodzić na zakupy, bo męczy mnie bieganie po sklepach i to ciągłe rozbieranie i ubieranie ale w życiu każdego nadchodzi taki czas, że trzeba coś kupić, bo niemal wszystkie ciuchy nie nadają się już nawet do paczki dla biednych. Mój czas właśnie nadszedł - pojawiła się potrzeba założenia czegoś, co nie leży w szafie od gimnazjum. Nie ubieram się "modnie", więc mam problem ze znalezieniem czegoś dla siebie wśród tych wszystkich "modnych" rzeczy - i tu nagle moim oczom ukazuje się stolik z tanimi (~30zł), zwykłymi koszulkami ze świetnymi nadrukami (takimi klimatycznymi i kolorowymi) no i ubolewam, że koszulek było z 10 a czynsz sam się nie zapłaci a lodówka też sama nie zapełni...
LIFE IS BRUTAL !
*Jestem chora i trochę mi się rzuciło na myślenie, więc proszę o wyrozumiałość :o